strony

2014/04/18

Holland czy Poland?



O Muranowie jako szczególnym punkcie na mapie Warszawy wspomniałam już w poprzednim wpisie. Osiedle-pomnik, miejsce-po-getcie, gdzie kamienice zostały zbudowane z gruzów dawnej dzielnicy żydowskiej, Dzielnicy Północnej. Miejsce, które – mimo że znajduje się w centrum miasta – zdaje się żyć swoim odrębnym, niedzielnym rytmem. Fenomenem Muranowa zajęła się Beata Chomątowska – efektem jej poszukiwań i wędrówek jest książka Stacja Muranów. I właśnie ten temat dominował podczas kameralnego spotkania z autorką w lubelskiej kawiarni Między Słowami. Jednak o Muranowie, jego historii i współczesnych inicjatywach można by pisać i mówić bez końca (a poczytać na bieżąco można na przykład na tym blogu), zatem postaram się przybliżyć nieco drugą książkę Chomątowskiej – tym razem powieść. 




Brulionowa okładka w oldschoolowym klimacie od razu przyciąga uwagę. Przywodzi na myśl szkolną zawadiackość z rysunków na marginesach zeszytów, studenckie kanapki z pasztetem i niepodważalną młodzieńczą wolność. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie to opowieść o dwójce polskich studentów, którzy w latach 90. wybierają się do holenderskiej Bredy, by tam studiować, pracować i zdumiewać się Zachodem.
 
Beata Chomątowska nie prowadziła w Bredzie żadnego dzienniczka-pamiętniczka, ale mnóstwo zdarzeń zachowała w pamięci. Kiedy po Stacji Muranów chciała nieco odpocząć od trudnych tematów, odskocznią okazały się właśnie owe wspomnienia, które zainspirowały ją do stworzenia powieści. A powieść kusi – jak stwierdziła autorka, wyznając, że myśli o napisaniu kolejnej, większej fabuły, a Breda to jedynie swoista „rozbiegówka”. Jednak ten rozbieg jest tak skuteczny i intensywny, że czytając  trzeba uważać, aby za szybko nie dobiec do ostatniej strony. Lepiej niespiesznie spacerować po zaułkach holenderskiego miasta w towarzystwie dwójki ciekawych świata bohaterów.