strony

2014/04/01

Hutnik? Chutnik!



Wszyscy już chyba zdążyli się zorientować, że KUL jest ostatnio wybitnie kontrowersyjną uczelnią. W odwiecznych murach zaczęto przekazywać studentom czarnoksięską wiedzę z dziedziny gender studies. A przecież biedny student, o ograniczonych zdolnościach myślenia i rozumowania, każdą serwowaną mu wiedzę przyjmie jako prawdę objawioną. (Któż nie słyszał o masowych przypadkach przywracania jerów do współczesnej polszczyzny, odprawiania ceremonii żałobnych po lekturze Śmierci autora Barthes’a albo eskapadach organizowanych w poszukiwaniu straconego czasu?) Szczególną rolę w owej deprawacji młodzieży odgrywa Instytut Filologii Polskiej oraz niecne Koło Edytorów, które raz po raz zaprasza niebezpiecznych pisarzy. Takich jak Sylwia Chutnik.




W pachnących kawą pokojach Między Słowami zebrała się pokaźna grupka złożona ze studentów i całej reszty. Różowej grzywce Chutnik towarzyszyła kędzierzawa czupryna profesora Kruszewskiego, który wziął na swoje barki prowadzenie spotkania, a co za tym idzie – zadawanie pytań. Autorka Dzidzi opowiedziała o swoich nietypowych pisarskich początkach i nietradycyjnej drodze do debiutu: najzwyczajniej w świecie „wyjęła z kieszeni prawie gotową książkę, która została opublikowana” w Ha!arcie. A był to, jak wiadomo, Kieszonkowy atlas kobiet, czyli opowieści o kilku Mariach i jednym Marianie, pisane feministycznym piórem. 


Swego rodzaju kontynuacją Kieszonkowego atlasuCwaniary, powieść o dziewczynach-chuligankach, literacka gra z męskimi wzorcami warszawskich bohaterów stworzonych np. przez Tyrmanda czy Stasiuka. Komiksowa stylistyka, wpisująca Cwaniary poniekąd w nurt literatury popularnej, obrazy zaczerpnięte z chropowatej, osiedlowej miejskości, groteskowo nakreślone postacie – w taką niezwyczajną konstrukcję zostały wplecione codzienne zmagania kobiet, Matek Polek. (O Cwaniarach napiszę wkrótce osobną notkę, więc będzie okazja, by pozgłębiać temat.)




Sylwii Chutnik słucha się przyjemnie, jak dobrego radia: nie jąka się, nie zacina, nie ozdabia swoich wypowiedzi jaskiniowym „yyyyyyyyy”. Z tonu jej głosu można wyczytać pewność siebie, ale pozbawioną jakiejś pi-arowej agresji czy nachalnej autoprezentacji. Ma swoje poglądy i nie waha się ich użyć. I o to chyba chodzi w całym kulturalno-naukowym zgiełku: aby mieć swoje zdanie i umieć o nim dyskutować.