Jest takie miejsce w Pradze – Žižkovské Divadlo Járy
Cimrmana. Patron tego teatru to legendarny geniusz, dramatopisarz, kompozytor,
malarz; człowiek, który pomógł Edisonowi wynaleźć żarówkę, uczył Einsteina,
podsunął Czechowowi pomysł na „Trzy siostry” i zdobył biegun.
Człowiek-orkiestra, człowiek renesansu, człowiek-wszystko. W divadle wystawiane
są jego sztuki, nakręcono o nim również film, a jego imieniem nazwano
planetoidę. Sukces godny pozazdroszczenia. Problem jedynie w tym, że Jára
Cimrman nigdy nie istniał.
Zbiór felietonów Mariusza Szczygła, opatrzony przewrotnym
tytułem Láska nebeská, pełen jest tego rodzaju absurdów,
śmiesznostek i groteskowych dziwaków. Skondensowana w zwięzłej formie
literackiej potężna dawka czeskiego humoru, ale i czeskiej powagi, która nas,
Polaków, niekiedy również bawi lub co najmniej wprawia w zdumienie. Jak
chociażby urny z prochami bliskich zmarłych, trzymane miesiącami lub latami w
kredensach, w szafach i na biurkach. Albo samoobsługowy bar z alkoholem w
butelkach zwrotnych, w środku lasu. Zupełnie zwyczajne rzeczy.
I
w każdej opisanej historii czy postaci, i między wersami da się dostrzec
specyficzny czeski dystans do świata i człowieka. Czesi jawią się tu jako
piewcy codzienności i prostych spraw, którzy nawet swoich Wielkich traktują z
lekkim przymrużeniem oka. „Literatura czeska kocha szczegół, życie i zwykłego
człowieka. Uszlachetnia zwyczajne” – pisze Szczygieł. To, co wzniosłe i
dostojne – zyskuje humorystyczne rysy, jak Havel podający swój przepis na
kurczaka lub Hrabal ukazany przez pryzmat swojej miłości do kotów i zwierzeń
swojej kochanki. To, co mogłoby się zdawać przyziemne, sytuujące się gdzieś na
marginesie życia społecznego – zyskuje wyższą rangę, staje się kultowe.
Świetnym dowodem na to są napisy na ścianach czeskich toalet, wyrażające
bogactwo myśli czeskiego narodu. To wręcz swego rodzaju nowy nurt literacki, o
całkiem pokaźnej już tradycji i oryginalnej poetyce. „Jestem przekonany, ze
gdyby anonimowemu Czechowi przyszło napisać na ścianie WC treść nieśmieszną,
straciłby szacunek do samego siebie” – twierdzi reporter.
Láska nebeská
to także teksty o literaturze. W kilkunastu felietonach Szczygieł dzieli się
swoimi czytelniczymi doświadczeniami, opowiada o tuzach czeskiego pisarstwa,
jak Hrabal, Hašek czy Ota Pavel, ale również o literackich celebrytach, jak
Michal Viewegh, autor poczytnego intymnego dziennika. Swoją drogą, pisarz
pilnie śledzony przez miejscowe tabloidy to dość specyficzne zjawisko, dające
do myślenia: książka u naszych południowych sąsiadów musi dorównywać
popularnością serialom i programom typu talent show. Istny czeski film.
Wartka, inteligentna i dowcipna opowieść z elementami pogodnej
mądrości, uzupełniona cudacznymi zdjęciami Františka Dostála, to niewątpliwie
rzecz godna polecenia. Spod reporterskiego pióra wyziera momentami gawędziarz,
który czaruje i bawi, ale potrafi również przybrać poważniejszy ton i poruszyć
uniwersalne kwestie. I jeżeli, jak napisał autor Láski już we wstępie, „Czesi zostali
stworzeni po to, by wprawiać Polaków w dobry nastrój”, to Mariusz Szczygieł,
przynajmniej po części, jest Czechem.