O własnych imieninach zapomnieć w ferworze pracy, w natłoku zajęć, w tłumie spraw do załatwienia na przedwczoraj – to zrozumiałe i wybaczalne. Ale o własnych imieninach zapomnieć na bezrobociu, w otchłaniach tak zwanego wolnego czasu – to już przejaw demencji młodocianej. Oburzające i ze wszech miar godne potępienia. Na szczęście znajdą się zawsze tacy, co przypomną. Z życzeniami zaesemesują. Dawniej wysyłało się pocztówki nawet z tak błahych okazji, jak na przykład imieniny. Pamiętam te zamierzchłości. W starym dobrym dwudziestym wieku kontakt z człowiekiem oddalanym o –dziesiąt albo –set kilometrów wymagał pewnego wysiłku. Kupić papeterię, napisać kunsztownych parę słów, zapakować w kopertę, nakleić znaczek, iść na pocztę, wrzucić do skrzynki. Mordęga! Dziś potrzeba jedynie dostępu do Internetu i zasięgu w komórce. Błogosławiennie prosta jest nasza nowoczesność.