strony

2011/12/28

seminarium profesora F.

Koniec Starego Roku to czas, w którym wszyscy, ale to absolutnie i bez wyjątku wszyscy uczciwi obywatele porządkują i wspominają. W związku z tym - i zamiast refleksji Bożonarodzeniowej, która nastąpi niebawem - wygrzebałam z czeluści swojego przyjaciela laptopa (notebooka, jak się modnie mawia) stary protokół z seminarium magisterskiego. Nazwiska powycinałam, na wszelki wypadek.

dziewiąty dzień marca dwa tysiące dziesiątego roku na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się spośród innych marcowych dni. ale przecież każde polskie dziecko już od maleńkości uczy się starego mądrego porzekadła orzekającego: „pozory mylą” i dobrze wie, że nie ma jednakowych dni, że „nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny”. zatem dziewiąty marca naznaczony był serią niepowtarzalnych wydarzeń, a jedno z nich – to seminarium magisterskie, którego tytuł wypisany jest złotymi zgłoskami w naszych pamięciach i nie trzeba go przypominać.
zajęcia rozpoczęły się o ustalonej godzinie, znanej wtajemniczonym i osobom z nimi spokrewnionym, spowinowaconym bądź sprzyjaźnionym. po tradycyjnej wymianie ukłonów i powitalnych pozdrowień, po sporządzeniu listy obecności i ujawnieniu nieobecności jednej z dziesięciu[1], po uroczystym odczytaniu protokołu sprzed tygodnia przeszliśmy wreszcie do konkretów. czyli do książki miesiąca, którą wybieramy raz na jakiś czas, by choć przez kilka chwil dać sobie wytchnienie od ciężkiej pracy i nieustannego pogłębionego studiowania przedmiotów naszych literackich badań, wiodących nas prostą ścieżką do upragnionego skrótu mgr przed nazwiskiem. profesor F. zaproponował, abyśmy, prezentując nasze książki, zaznaczyły, co dobrego wyniosłyśmy z ich lektury, dlaczego uznałyśmy je za godne pretendowania do szlachetnego miana książki miesiąca, a może nawet roku. oczywiście to dodatkowe kryterium spowodowało panikę w naszych mózgach, wytężona praca naszych myśli poszukujących odpowiednich słów dla wyrażenia całego bogactwa wartości, jakim zachłysnęłyśmy się podczas czytania, była niemalże słyszalna. oto efekty:
Justyna: Carlos Ruiz Zafon[2], Cień wiatru. powieść o poznawaniu życia i świata wśród „cmentarza zapomnianych książek”, dokąd główny bohater przenosi się przy pomocy swego ojca, bibliofila i antykwariusza. jak stwierdziła Justyna, jest to książka niebezpieczna, choć interesująca i pod względem estetycznym bardzo dobra.
(po prezentacji pierwszej książki rozwinął się wątek poboczny, czyli krótkie rozważania nad wyrażeniem „zainteresowuje się”, które zaklasyfikowano do niepoprawnych; nad potocznym „no i” zapychającym przerwy w narracji i sposobami radzenia sobie bez tego oraz nad wulgaryzmami, którym można pozwolić istnieć, ale nie wypada ich nadużywać)
Joanna I: Jacek Dukaj, Katedra. opowiadanie z gatunku science fiction, więc trzeba przyzwyczaić się do specyficznego języka, nakrapianego neologizmami. widzimy tu zupełnie inny obraz Kościoła katolickiego niż ten, który utarł się w powszechnej świadomości, okazuje się, że nie wszystko, co ludzie uważają za święte, naprawdę takie jest. tytułowa katedra została zbudowana nie do końca po to, by coś czcić. a po co? – tego już musimy dowiedzieć się same. Asia  wyznała nam tylko, że po raz pierwszy tak się wciągnęła w literaturę SF.
(tu powrócił wątek poboczny, tym razem na temat filmu Avatar, który koniecznie należy oglądać w 3D. profesor polecił nam też artykuł Franza Rosenzweiga pt. Chrześcijanin, muzułmanin, żyd)  
Joanna II: Wojciech Tochman, Wściekły pies. zbiór wstrząsających reportaży, które można przeczytać w jeden wieczór, ale nie jest to wskazane. każdy z nich ukazuje inne spojrzenie na rzeczywistość, na każdy można spojrzeć w kontekście wiary, każdy skłania czytelnika do zatrzymania się nad sobą.
Ewelina: o. Leon Knabit, Dywan dobrej nowiny. książka jak najbardziej adekwatna do czasu, w którym obecnie się znajdujemy, czyli okresu Wielkiego Postu. jest to bowiem zbiór refleksji na tematy warte przypomnienia, takie jak błogosławieństwa, miłość, grzech, a całości dopełniają fragmenty homilii Jana Pawła II. Ewelina stwierdziła, że „to, co dobre, pojawia się na końcu książki: przez pracę można się modlić”.
Anna: Al Pacino (tytuł oryginalny to Al Pacino in conversationwith Lawrence Grobel). książka zawierająca rozmowy ze znakomitym aktorem prowadzone przez wiele lat (1979 – 2005), będąca swoistą sztuką przeprowadzania wywiadu w skomercjalizowanym świecie bez popadania w banały i przekraczania granicy prywatności. Anię w wypowiedzi Ala Pacino urzekło przede wszystkim stwierdzenie, że nie należy unikać błędów, bo mogą powiedzieć o nas coś nowego.
Karolina: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia byłych więźniów Majdanka. sam tytuł wskazuje, że jest to zbiór świadectw – pisanych przez osoby z różnych środowisk, w różnym wieku, których łączył wspólny okrutny los więźniów. wspomnienie, jak zauważyła Karolina, lepiej trafia do czytelnika niż suche fakty i pozwala ocalić od zapomnienia historię tych ludzi.
Katarzyna II: Szymon Hołownia, Tabletki zkrzyżykiem. można by to nazwać swego rodzaju katechizmem, ponieważ znajdziemy to odpowiedzi na wiele istotnych pytań nurtujących współczesnego człowieka, dotyczących postaci biblijnych, wiary, duszy, śmierci i tego co dalej. tabletki, które rzeczywiście mogą wyleczyć z choroby niezrozumienia otaczającego nas świata – widzialnego i niewidzialnego.
Katarzyna III: Shan Sa, Brama NiebiańskiegoSpokoju. krótka powieść, której akcja rozgrywa się w czasach reżimu Mao i masakry na placu Tienanmen. oprócz historii buntu w Pekinie jest tu poruszająca historia miłosna, w którą zaplątana jest główna bohaterka Ayamei i śledzący ją żołnierz Zhao.
Katarzyna I: Mariusz Więcek, Dar języków i inne przejęzyczenia. debiutancki tomik młodego poety, absolwenta gdańskiej polonistyki. tytuł ujawnia pewien kontrast i wieloznaczność, które powracają też w poszczególnych wierszach. z jednej strony coś niemalże duchowego, wskazującego na wyższe rejony egzystencji – dar języków; ale drugi człon zdaje się sprzeciwiać tym górnolotnościom, sprowadzać je do zwyczajnych „przejęzyczeń”, pomyłek, językowych potknięć. to tylko wierzchnia warstwa tych słów, bo i „języki”, i „przejęzyczenia” można interpretować różniście. zawartość tomiku to poetycki zapis poznawania wielowymiarowej rzeczywistości, pełen słów „wielosensownych” jak świat. życie, miłość i śmierć odkrywane równocześnie podczas wkraczania w tak zwaną dorosłość.[3]
(wiersz Pogrzeb odczytany przez Katarzynę I nie przypadł profesorowi do gustu, więc  na zakończenie opiekun naszej seminaryjnej grupy przeczytał nam utwór EdyOstrowskiej).
niestety, czas upłynął nam nadzwyczaj szybko i głosowanie na najlepszą książkę z wielkim żalem przełożyłyśmy na kolejne zajęcia. po czym wymknęłyśmy się niezauważenie.



[1] A była nią Katarzyna IV– pamiętajmy jednak, że nazwiska członkiń tej grupy są pod ochroną i bez wyraźnego pisemnego zezwolenia nie należy ich ujawniać.
[2] Przyjęłam taką „dwukropkową” formę zapisu, aby uniknąć niebywałych trudności, jakie mogłyby wyniknąć z potrzeby odmieniania nazwisk autorów książek.
[3] Opis tej książki jest nieco dłuższy niż pozostałe, ponieważ prezentująca ją Katarzyna I to ja – autorka tego protokołu, więc pozwoliłam sobie na kilka dodatkowych zdań, które nie zostały wypowiedziane na zajęciach, ale krążyły po moim umyśle, zatem w pewien sposób były też obecne na seminarium. Protokolantka musi mieć jakieś przywileje, nieprawdaż? ;)  

***
Takie historie działy się na KULowskiej polonistyce. Z pamięci nie da się wyleczyć. I bardzo dobrze.