Gorzko – gorzej – najgorzej.
Donald T. podpisał niesławne papiery i zaczął zaopatrywać swoich kumpli w cenzorskie czerwone ołówki, więc z wytężoną uwagą wyszukuję na jutubach i innych zbrodniczych stronicach nieobejrzane jeszcze filmy, ulubione, dawne i pozapominane. I oglądam. Może to ostatni raz, myślę smętnie. Właśnie w którymś z owych filmów natknęłam się na - osadzone w dość komicznym kontekście - słowa: „Żeby mogło być lepiej, musi najpierw być gorzej”. Tylko gdzie jest granica tej „gorzkości”? Czy stopień najwyższy nie rozciąga się przypadkiem na nieskończoność?
W dodatku Szymborska. Wzięła i umarła. Spryciara. Śmierć to dla poetów świetny chwyt marketingowy – wtedy publiczność zaczyna się nimi żywo interesować.