„Kroki jego
spadają na kamienny bruk, mechaniczne, nieważne. A przecież idzie
wśród dobrze mu znanych murów. […]A teraz ciemność. To nie
księżyc skrył się w obłokach. To ogarnął cię, wędrowcze,
mrok Bramy Krakowskiej. Zbudź się, zbudź, patrz dookoła! Za
chwilę wejdziesz na rynek.”
Stare dobre grono
wciąż trzyma się całkiem nieźle, całkiem w pionie, mimo
tendencji depresyjnych w krajowej polityce, mimo kryzysu i związanych
z nim życiowych niedogodności, mimo triumfu rażącej durnoty
dokoła. Na przekór wszelkiej poprawności pijemy alkohole i
śpiewamy „Jolka Jolka” podczas domowego jutrzenkowego karaoke. W
Osterwie oglądamy Gombrowicza „Iwonę, księżniczkę Burgunda”,
a w Teatrze Starym podziwiamy trzech mędrców literatury (Chwin –
Czapliński – Varga) i słuchamy, co mają do powiedzenia na temat
ksiąg zaangażowanych. Ot, nieistotności, wielkiemu wspaniałemu
światu nieznane.
Tylko Neska już
nie bryka na wszystkich czterech łapach jednocześnie, za smycz nie
chwyta, na kolana nie wskakuje. Neska, choć uznana kiedyś przez
weterynarza za dominującą sukę, była jednak świetną psią
współlokatorką.
„Ludzi tamtych
już nie ma, ni czasu tamtego. Ale, wędrowcze, cień towarzyszy ci,
jak zawsze i noc jest ulana ze srebra poświaty. Opuśćże to miasto
z pogodą w sercu, tak, jak je witałeś.”
*(fragmenty w cudzysłowach pochodzą
z „Poematu o mieście Lublinie” Józefa Czechowicza)