strony

2012/10/29

Z kronik chwilowych

„Kroki jego spadają na kamienny bruk, mechaniczne, nieważne. A przecież idzie wśród dobrze mu znanych murów. […]A teraz ciemność. To nie księżyc skrył się w obłokach. To ogarnął cię, wędrowcze, mrok Bramy Krakowskiej. Zbudź się, zbudź, patrz dookoła! Za chwilę wejdziesz na rynek.”

Stare dobre grono wciąż trzyma się całkiem nieźle, całkiem w pionie, mimo tendencji depresyjnych w krajowej polityce, mimo kryzysu i związanych z nim życiowych niedogodności, mimo triumfu rażącej durnoty dokoła. Na przekór wszelkiej poprawności pijemy alkohole i śpiewamy „Jolka Jolka” podczas domowego jutrzenkowego karaoke. W Osterwie oglądamy Gombrowicza „Iwonę, księżniczkę Burgunda”, a w Teatrze Starym podziwiamy trzech mędrców literatury (Chwin – Czapliński – Varga) i słuchamy, co mają do powiedzenia na temat ksiąg zaangażowanych. Ot, nieistotności, wielkiemu wspaniałemu światu nieznane.

Tylko Neska już nie bryka na wszystkich czterech łapach jednocześnie, za smycz nie chwyta, na kolana nie wskakuje. Neska, choć uznana kiedyś przez weterynarza za dominującą sukę, była jednak świetną psią współlokatorką. 

„Ludzi tamtych już nie ma, ni czasu tamtego. Ale, wędrowcze, cień towarzyszy ci, jak zawsze i noc jest ulana ze srebra poświaty. Opuśćże to miasto z pogodą w sercu, tak, jak je witałeś.”





*(fragmenty w cudzysłowach pochodzą z „Poematu o mieście Lublinie” Józefa Czechowicza)