strony

2012/11/21

W egipskim pensjonacie



Przypadkiem lub zbiegiem okoliczności postanowiłam nadrobić zaległości w zakresie literatury arabskiej (której, nawiasem mówiąc, do tej pory właściwie nie znałam). Przypadek wydarzył się w znanej i lubianej kawiarnio-księgarni „Wrzenie Świata” pod patronatem Instytutu Reportażu – jedno z wieczornych spotkań kulturalnych poświęcono twórczości egipskiego noblisty Nadżiba Mahfuza, a w szczególności – jego powieści (ponoć znakomitej) „Pensjonat Miramar”. Z pewnością niebawem ją przeczytam, tymczasem jednak pozwolę sobie na zwięzły raport z wiedzy zdobytej na wspomnianym spotkaniu. 

Arabowie przez wieki nie znali beletrystyki. Mieli wprawdzie prozę, ale tylko moralizatorską, obecną w ni-to-powieściach, ni-to-opowiadaniach – długie, wielowątkowe i chaotyczne formy. Dopiero w latach 30. XX wieku ustalono podział i nazewnictwo w arabskiej literaturze pięknej. Wówczas także pojawił się Mahfuz. Zaczął od opowiadań, które zostały wydane po raz pierwszy w zbiorze z 1938 roku. Następnie przez pewien czas pisał powieści historyczne, by wreszcie stworzyć gatunek powieści arabskiej i wprowadzić ją w nurt światowej prozy. Akcja większości jego utworów dzieje się w Kairze – toteż ich tytuły są nazwami starych kairskich uliczek. 

Po rewolucji Nasera Egipt stał się republiką, co wiązało się z szeregiem przemian w społeczeństwie. Mahfuz nie stronił zatem od tematów naznaczonych polityką i jej oddziaływaniem na życie codzienne. „Pensjonat Miramar” opublikowano w 1967 – w roku wojny sześciodniowej, w której Naser odniósł porażkę. Powieść spowija atmosfera marazmu posezonowego, w którą idealnie wpisują się przegrani bohaterowie. Tu zawieszam głos, zachęcając siebie samą i czytelników bloga do sięgnięcia po tę książkę i wkroczenie w egzotyczny aleksandryjski klimat. 

Dla tych zaś, którzy nie przepadają za kupowaniem kota w worku, wygrzebałam z internetowych chaszczy szczegółową recenzję powieści – znajdziecie ją na blogu „Krytycznym okiem”.